Dojrzewanie w Wannie.

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

Ostatnio bardzo staram się nie oglądać niepozytywnych filmów. "Ostatnio" w poprzednim zdaniu sięga czasów tak odległych jak końcówka zeszłego roku. Wtedy to Esme, znana Indianom jako "Ta, Która Trzyma Kciuki", znana także jako pani redaktor z Filmastera (www.esme.filmaster.pl) , wrzuciła recenzję filmu Bestie z Południowych Krain. Zachęcony wrzuciłem na listę do obejrzenia, wesoły, że udało mi się upolować kolejny pozytywny film.

Potem Lapsus i Lamijka, pomagający nam w podsumowaniu wrzucili parę zdań o tym filmie. Wrzucę je tutaj, bo przecież też by mi się nie chciało klikać i szukać w podsumowaniu jakbym nie ja pisał ten tekst.

Lamijka: "Benh Zeitlin podbił moje serce piękną, baśniową opowieścią o wymowie ekologicznej pt. Bestie z Południowych Krain. Już sam tytuł zachwyca, a kiedy damy się ponieść tej dziwnej historii na temat powodzi opowiedzianej przez kilkulatkę, film uwodzi wszystkie nasze zmysły." (www.lamijka.filmaster.pl)

Lapsus: "(...) rola dziewczynki na tle bagien Nowego Orleanu z tytułowymi bestiami jak Schultz magiczna. Niektórzy mówią, że to fantasy, a może przedziwna baśń-przypowieść, o tym, że bieda nie degraduje godności (...)" (www.lapsus.filmaster.pl)

Czas leciał, gdzieś parę miesięcy wstecz w końcu obejrzałem w domu z mamą i napisałem do Esme:

"bardzo z droga skojarzenia
McCarthy'ego
ale cieplejsze, lżejsze, takie inne D:"

Na co ona odpisała:

"Tak pewnie by pisał McCarthy, gdyby był kilkuletnią dziewczynką."

I to ładne zdanie przecież jest, możliwe że najcelniejsze o Bestiach. Tylko, że przeczytałaś, albo przeczytałeś ten przydługi wstęp i dalej nie wiesz o co chodzi, ani po co i możliwe, że już tego nie czytasz nawet. To ja może zacznę mówić co miałem.

A nie, jeszcze. Potem obejrzałem jeszcze raz z kolega dla pewności... I teraz już mniej dygresji...

Problem z oglądaniem dużu pozytywnych filmów jest taki, że te filmy Ci się zlewają w jeden i właściwie to nie wiesz czemu ten jest inny od innego. Otóż ten przedstawiciel gatunku filmów aktorskich, długometrażowych charakteryzuje się kilkoma cechami. (jak napisałem to zdanie to mi się głosem Czubówny Krystyny przeczytało w głowie, Tobie też?)

Ma kilkuletnią bohaterkę, która kradnie film od samego początku do samego końca. Ma ona spojrzenie dziecka, które przeżyło to i tamto. Nie jest to ten wzrok, który znaleźć możemy we filmach zrodzonych na wyspie Australii na hodowli pana Davida Michóda i jemu bliskich hodowców. Ale Hushpuppy (vel Pączuś w polskim przekładzie) widzi sporo, sporo wie, pewnie że jest to wszystko przefiltrowane przez spojrzenie dziecka, ale jednak swoje ma i umie się odgryźć (scena z garnkiem, czy epicki diss z jedzeniem tortu). Wzrok to mądry, przygotowany, podejrzliwy, przenikający według mnie.

Tylko jaki ma też inny być, skoro ojciec i okoliczności.

Ojciec jest postacią bardzo niejednoznaczną i brawa za to, za to że debiut to jest też. Uzależniony od alkoholu, wyraźnie traktuje dziewczynkę jakby była synem i nie do końca z nim dobrze, ale... bez spoilerów.

Okoliczności bo rzecz się dzieje w świecie, w którym stopniałe lodowce tak bardzo się odchudziły, że woda podniosła się zalewając większość kontynentu (Północna Ameryka). Reszta jest oddzielona Zaporą. Bohaterowie (Pączuś z ojcem i lokalna społeczność, nauczycielka, dzieci, znajomi) żyją w miejscu, które nazywają Wanna. Gorszym miejscu. Po angielsku to miejsce określane jest jako bayou (po polsku coś jak bagno) co jest pięknym słowem tak bardzo, ze muszę je tu dopisać.

Motyw z podziałem skojarzył mi się właśnie (w chwili gdy to piszę) z Monsters, które mi się nie podobały, ale pomysł z podziałem jest tam piękny, trochę też z District 9, ale o coś innego chodzi. A spojrzenie na postapokalipsę intrygujące bardzo. Skojarzenia w kwestiach ciekawie pokazanego świata tuż przed zamknięciem, mam z Wall-Em (100/10), trochę z klipem Illuminate Ab-Soula (bardzo bardzo dobry), najbardziej jednak z wspomnianą genialną Drogą Cormaca McCarthy'ego.

Bestie tak w skrócie są doprawioną Drogą, pozbawioną motywów religijnych i mniej posępną (dużo mniej) i posypaną popiołem. Bo tu jednak stypa po świecie w, przy ostatnich butelkach jest po irlandzku, znaczy że się pije i nie płacze i bawi (skojarzenia z Uncluded). A jak nie znasz Drogi to w ostatnim zdaniu chodzi o to, że spojrzenie na koniec świata jest bardzo kameralne, przymknięte do kilku osób z naciskiem na ojca i dziecko. Droga jest surowa, realistyczna, Bestie są dużo bardziej przypieczone ciepłem i przyprawione nadzieją i magią.

Bestie są także bardzo dziwnie opowiedziane, tak jak wspomniała Lamijka i jak wspominał Lapsus. Nie wiedziałem na początku co jest co. Sporo tu też momentów metaforycznych i symbolicznych (np. tury) i to nie tylko ze strony głównej bohaterki, ale także i innych ludzi ( ojcowa opowieść o matce, krokodyl).

Jest to także (i przede, myślę, wszystkim) opowieść o przemijaniu, o cyklu życia, o tym że wszystko się zmienia. (skojarzenia z Darwinem i płytą Knife, choć emocje zupełnie inne).

Jednak tym czym najbardziej wyróżnia się film Bestie z południowych krain jest spojrzenie takie jak w filmach przyrodniczych. Twórcy filmu wsłuchali się uważnie, jak bohaterka w serca zwierząt (piękny motyw przewodni) i wyszło im, że człowiek nie jest ani gorszy, ani lepszy, ani inny od innych i tak samo jak wszystkie inne kiedyś umrze. Zresztą podkreśla to czasem tłumacz czujnie, wrzucając słowo "zdechnąć" gdy mowa o świecie i "miot" gdy mowa o dzieciach.Czasem nawet człowiek pokazany jest jako ten słabszy, choć... spoilery pominę. Chodzi o to, że Bestie wykorzystują to spojrzenie, by pokazać, że takie jest życie i nawet jeśli coś się zmienia nie tak jak chcemy to no cóż, takie jest życie...

Bestie z południowych krain są dobra rzeczą, bardzo dobrą, pełną nadziei. A scena na statku, który nazywa sie Grumpy (tłumacz nie przetłumaczył, ale chodzi o zgryźliwy, zdziadziały) jest jedną z moich ulubionych scen na świecie (z naciskiem na dwie wypowiedzi pana statkowego).

Podziękowania dla Esme za pomoc z tekstem i polecajkę Lapsusa i Lamijki za polecajkę. I Mr. Jusz za tradycyjne eksterminowanie błędów w deszczu. Plus mama za to, że jest taką mamą. Ania i Łukasz za wsparcie różne i sprzętowe. Bo bez tego ten tekst nie byłby kompletny.

Serce bije. Tętno jest. Czas leci. Gramy dalej #Afro Kolektyw.
__________________________________________________________
Wersja reżyserska tekstu (z linkami i obrazkami) do znalezienia na www.kaseta.org.

A ocena trochę z przekory, trochę nie.

Zwiastun: