Oczy ślepych zwierząt.

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Zeszłoroczne "Snowtown", debiutancki film Justina Kurzela to film trudny do opisania, trudny do obejrzenia i trudny emocjonalnie. Są filmy, które proszą się o opisanie naokoło, nie mówienie wprost i to jest jeden z nich.

Rozpoczyna się hipnotyczną sceną bardzo kojarzącą mi się z początkiem świetnego "Głodu" Steve'a McQueena i "Animal Kingdom" Davida Michôda (którego filmy opisywaliśmy z Esme w tekście "Gazeta" http://esme.filmaster.pl/artykul/gazeta/), pod względem nastroju w jaki wprawia i tego jak historia jest pokazana dużo go z tymi filmami łączy. Choć jest bez porównania cięższy i chłodniejszy.

Historia dzieje się w tytułowym mieście w Australii. Matka ma trzech synów, samotnie ich wychowuje, jednego dnia zostawia dzieci z sąsiadem, który robi chłopakom zdjęcia. Nago. To jest punkt wyjścia, scena ma miejsce w roku 1991, a wydarzenia pokazane w filmie kończą się w '99.

Narracja jest rwana jak.

Obcęgami.

Przez osiem lat, które obejmuje, dzieje się dużo. Całość idealnie skraca w plakat Jeremy Saunders , mówiąc o filmie wszystko, nie pokazując jednocześnie nic.

Nic, jak to co w oczach ma główny bohater historii. Który ma dużo wspólnego z dziećmi znanymi z filmów Michôda, choć przeszedł i dał się przeciągnąć przez dużo więcej. Tą pustkę świetnie pokazują zdjęcia Adama Arkapawa który odpowiedzialny był także za operatorską pracę w "Animal Kingdom", "Netherland Dwarf", czy "Crossbow". I widać, że ręka ta sama, choć bardziej trzęsąca się, nerwowsza, dużo bursza kolorystycznie. Jaro powiedział, że zdjęcia nie tyle pokazują puste oczy, co są wręcz spojrzeniem z tych pustych oczu. I nie umiem mu nie przyznać racji.

Dużo w "Snowtown" przyrody, choć pełni tu ona rolę przeciwbalastu, minimalnie osłabiającego siłę scen z ludźmi.

Ten film jest na oparty na faktach, co szokuje. I żeby go w pełni zrozumieć trzeba doczytać kilka rzeczy o faktach, na których jest oparty, co jest ze strony twórców mądrym posunięciem. Ale bardziej szokujące w tym filmie jest to jak niezauważalny jest moment, w którym przechodzi granicę pomiędzy "sam bym tak zrobił", a momentem, w którym nerwowo wiłem się na fotelu, odwracając wzrok i myśląc "ja pierdolę".

Będę szczery z tobą i powiem, że nie mówię ci o czym ten film jest. Pewnie, że możesz sobie sprawdzić i doczytać gdzie indziej, ale, no właśnie: "ale". To nie tyle psuje "Snowtown", co go ułatwia, bo gdybym wiedział o czym ten film jest byłbym trochę bardziej czujny, przygotowany na to co pokazuje, a jest tego momentami zbyt dużo. Ale tak powinno być, temat do tego zmusza.

To nie jest film, który chciałbym obejrzeć drugi raz, ale też i nie muszę. "Snowtown" to jest jedna z tych historii, które czy tego chcesz czy nie, łamią cię i zostają.

Drzazgą pod paznokciem.

__________________________________________________________Tytuł tekstu pochodzi z piosenki "Akceptacja akceptacji" autorstwa Ddekombinacji. Polecam zwłaszcza w remixie Pleqa.

http://w624.wrzuta.pl/audio/2gYdrhXrz27/ddekombinacja_-_akceptacja_akceptacji_pleq_remix

Tekst pierwotnie opublikowany na www.kaseta.org

Zwiastun:

A mnie właśnie Spęs przekonał skutecznie, coby o filmie nic nie czytać i nic nie słuchać. I miałem nawet napisać, że świetnie ten pomysł zadziałał... ale jednak nie na każdego, jak się okazuje :)

Tylko doktoru my się znamy nie od dziś, w sensie że są filmy, które obejrzałeś po mojej rekomendacji z tego co pamiętam (czemu ja nie obejrzałem nic po Twojej? do nadrobienia.). Mi ten film polecał Jarou, który wiem, że jak coś poleca to warto to chociaż zobaczyć, nawet w ciemno.

I Ty chyba w ogóle mało czytasz o filmach zanim obejrzysz, co nie?

No tak, jak chcę obejrzeć to już w ogóle nie czytam nic przed (tylko po). A co do tego, że niczego nie obejrzałeś po mojej rekomendacji, to sam nie wiem co powiedzieć. Byłbym ja dziewczęciem, to bym focha strzelił jako żywo.

Omujborze, doktorze! Chciałem rano znaleźć "Grabarza", ale nie mogłem znaleźć. Nadrobię, obiecuję poprawę i za wszystkie grzechy serdecznie żałuję.

Nie znam Twojego gustu aż tak dobrze, żeby Ci z ręką na sercu polecać Grabarza, to trudne kino, ale zarazem ekstremalnie oryginalne. Albo chwyci albo nie chwyci, różnie to bywa.

,.. a ja nie widzę procentowej zbieżności gustu ze @Spence. :( A lubię widzieć (choć i bez tego ufam w polecanki).

A bo chłopak nie ocenia, 5 filmów na krzyż ocenił.

Rzeczywiście.. 20 ocenionych. Łeee..

"Ja nie oceniam, jestem tylko narratorem." D:

W większości pooceniane mam moje kultowe klasyki, poza którymi ciężko jest mi cokolwiek ocenić.

@lamijka, a od ilu się wyświetla to porównanie procentowe?

@Spence, nie wiem, ale widać więcej niż 20 być musi. No, trudno, zakładam, że pewnie więcej niż 70%. :-)

@michuk A tak w ogóle te obliczenia procentowych zbieżności jeszcze działają? Pamiętam, że chyba swego czasu to wyłączyliście bo za bardzo obciążało bazę? Jeśli tak, to obecne wskazania pokazują stan sprzed iluś tam miesięcy. Tak czy siak, fajna to była funkcjonalność, bo poglądowo dawała obraz odnośnie zbieżności gustu. Może warto by to było uruchomić na nowo z tą jedynie różnicą, że zbieżność byłaby liczona rzadziej, bo nie codziennie jak kiedyś, ale np. raz na miesiąc, albo nawet kwartał. Przy takim dużym interwale chwilowy spadek wydajności byłby bardziej do przełknięcia.

Nie działają? To po co się wyświetlają? Ale ściema..

@deliberado tak, to stare dane, nie przeliczamy tego od nowa - chyba nawet wyłączyliśmy to w ogóle i przypadkowo musiało powrócić :)
Planujemy zmienić te procenty na coś bardziej zrozumiałego dla normalnego człowieka, czyli np słowny opis "ocenia podobnie jak ty" / "ocenia bardzo podobnie jak ty" / "ocenia zupełnie inaczej niż ty", etc, albo nawet dać automatycznie generowane podobnie oceniane filmy po gatunkach (np "podobnie ocenia komedie, ale zupełnie inaczej filmy obyczajowe"). Mamy takie dane, musimy tylko wymyśleć sensowny sposób ich prezentacji.

@michuk Nie!!!!! Błagam, nie usuwajcie tych procentów, one są bardzo cenne, to jedna z najlepszych funkcji Filmastera!!! Słowny opis nie zadziała, bo przy 79% i 72% będzie pewnie taki sam, a w rzeczywistości w pierwszym przypadku jest wyraźnie większa zbieżność gustu. Dodatkowe rzeczy oczywiście możecie dodać, ale nie likwidujcie całkowicie tej informacji o procentach zbieżności, może być nawet gdzieś zakopana, niech tam, byle się dało do niej dostać.

Popieram Doctorka!

Tak pewnie zrobimy, tj będzie to np dostępne po najechaniu na słowny opis czy coś w tym stylu. Ja również z tego korzystam intensywnie ale z researchu wynika że zarówno przewidywana ocena filmu jak i procent zbieżności gustu rozumieją z grubsza tylko matematycy i informatycy, a reszta ludzkości zupełnie nie, stąd trzeba wymyśleć lepsze rozwiązanie.

Hm.. ekonomiści i socjolodzy na pewno też. :P

Mnie się wydawało, że to rozumiem, a się nie łapię do żadnej z tych grup ;)

@inheracil, możesz dodać swoje grupy, ale mam wrażenie, że nikt nam nie wierzy...

Nie za bardzo mam jak dodać, skoro użyto klucza wykształcenia. Takowego nie posiadam ;)

Patrz.... a studenci psychologii często już na pierwszym roku mają poczucie, że są psychologami. :>

A może dorzucić w profilu wybór domyślnego widoku? Tak byśmy (matematycy i informatycy) mogli od razu widzieć procenty, bez machania myszką?

I fizycy.

I fizycy.

@michuk A nie dałoby się tych procentów przeliczyć? Choćby jednorazowo, na tę chwilę. Tak, żeby wszyscy mogli zobaczyć, co się zmieniło od jesieni. Dla tych, którym procenty pomagają w podjęciu ostatecznej decyzji, mogłoby to mieć znacznie.

@nevamarja jak zrobimy to porządnie od razu.

No dobrze, ja przecież winił Cię nie będę jak mi nie siądzie coś D: coś z czołówki Twojej po prostu chcę zobaczyć.

Dodaj komentarz